środa, 27 maja 2015

Wypas w słońcu.

 Sielski widok...

 Płot ewidentnie dziurawy ale konie chyba jeszcze tego nie zauważyły. Ciekawe co będzie jak się zorientują...

 Full wypas, mniam mniam...

 Lazurowe niebo nad soczystym polem.

 Prawie jak krzyż... Ale nie, to antena.

 Kudłata, puszysta polna droga.

 Pierwsze maki cieszą najbardziej.

 Obłoczek, jak samotny biały żagiel dryfuje nad polami...

Harmonia, równowaga, cisza, spokój.

 Wejsuny hen hen, tam daleko...

 Jezioro Warnołty z wyspą kormoranów.

Wieżyczka kościelna z dzwonem, który wybija godziny. Słychać go wszędzie.

 Urocza droga nad Warnołty... Ale nie tylko...

 Jak strzępy waty...

 Weszłam tam na górę...

 ... i zrobiłam kilka zdjęć.

Rozjechana łąk.

 Terytorium dmuchawców latawców i anteny przekaźnikowej...

 Różne odcienie zieleni...

"Na skraju lasu..." obrazek jak z bajki...

Widok z okienka, myśliwy ma dobrą miejscówkę.


 Pełen wypas.

Relaks i opalanko w majowym słońcu.

 Cielaczki przy mamusiach...

 Dzień dobry...

Daj buziaka! ;)

poniedziałek, 25 maja 2015

Kalejdoskop wieczornych widoków

W zachodach słońca najgorsze jest to, że trwają za krótko. Ledwo zdążę zachwycić się kalejdoskopem tych wszystkich barw i już koniec, wszystko zakrywa się grubym kocem, kołdrą zmroku. Ale zanim to nastąpi jest kilka cudownych chwil, zmieniających się jak kameleon.

Niebo kąpie się w jeziorze...

 Kolory nieba rodem z bajki. A te różowe chmury na pewno smakują jak wata cukrowa...

 Ryby nieśmiało skubią taflę wody... Jakby chciały wyjrzeć i popatrzeć na ten zachód słońca...

Rogal na niebie obserwuje wszystko z góry...

 Najprawdziwszy bóbr. Przyznaję, że zdjęcie nie jest najlepsze ale bóbr jest ;-) Zobaczyć bobra łatwo nie jest, to był mój pierwszy raz. Co ciekawe nie bał się specjalnie nawet psa, który go obszczekał. Jak gdyby nigdy nic przepłyną koło pomostu i wpłyną w szuwary. Pewnie szykował się na nocną wycinkę drzew...

Jak mówi pewne stare przysłowie: "Wiatr łamiący drzewa trzciną tylko kołysze."

Pies sąsiada nie mógł sobie odmówić spaceru z nami. Chyba cały tydzień czekał na tą okazję radość była nie do opisania. Kropek pierwszy wbiegł na pomost, usiadł i bacznie obserwował nadpływającego ostrożnie łabędzia...


 Nie obyło się oczywiście bez próby sił. Kropek to pies myśliwski a łabędź w końcu jest u siebie i można powiedzieć, że to jego jezioro. Było szczekanie i syczenie, jeżenie sierści i stroszenie piór. Jak takie dwa zakapiory. Żadna ze stron nie chciała ustąpić.

 Po dłuższej chwili łabędź doszedł do wniosku, że i tak z tej awantury nic z tego nie będzie i zrezygnował odpływając nieco dalej ale nadal mając nas na oku...

Okno z drzew z widokiem na... Bajkę.

 Słońce znika za horyzontem a po plecach zaczynają przebiegać pierwsze dreszcze...

 A kaczki wybrały się na wieczorne przeszpiegi...

Nie wzbudzały w Kropku takich emocji jak łabędź.

 Kilka ledwo dostrzegalnych, migoczących lekko gwiazd, księżyc pilnujący jeziora, rechotanie żab w oddali, cykanie świerszczy a gdzieniegdzie pluskanie ryb...

wtorek, 19 maja 2015

Wędkowanie na cztery łapy.

Ten krótki post dedykuję sympatycznemu pieskowi naszego sąsiada. Poznajcie Kropka. 
Zaprzyjaźnił się z nami jakiś czas temu. Kropek stopniowo obdarzał nas zaufaniem, początkowo tylko zaczepiał nas nieśmiało jak spotkaliśmy się przed bramą. Jakiś czas temu wykopał sobie dziurę a konkretniej mówiąc wygryzł kawałek sztachety z płotu i odwiedza nas już regularnie. Z każdą kolejną Jego wizytą nasza sympatia względem Kropcia rośnie co raz bardziej...

 Jeszcze nigdy nie szedł z nami na spacer, witał nas tylko jak wychodziliśmy za furtkę i wracał do siebie. Tym razem było inaczej. Podreptał z nami na pomost radośnie podrygując i machając ogonem...

 Dotarliśmy nad jezioro. Na zdjęciu moro komando kameleon, czyli jedno z wcieleń K. Tutaj pod kryptonimem Leśniczy.
-"Kropek! Ja już na pomoście a Ty jeszcze w lesie... Dawaj, dawaj!" 
Kropuś nie był przekonany do wejścia na pomost i trzeba było dodać mu trochę otuchy ale jak już się dał namówić to był zadowolony.

   Kropek: "A tej co? Chyba pomyliła pomosty. Halo, gapo, tu jesteśmy, chodź do nas!"

 "No nie wiem, nie wiem, jakiś mało porządny ten pomost. Dlaczego nie możemy iść na ten drugi? Jest ładniejszy i w ogóle. A zwłaszcza to w ogóle..."

 "No dobra, niech wam będzie... Oj... Już coś trzeszczy a ledwo wszedłem. Dlaczego on taki krzywy? Pewnie zaraz się zarwie. I co wtedy? Ja was ratować nie będę."

 "Oooooo... aaaaaale wielka dziura... Echoooo!"

 "Mniam, mniam, pyszny swąd rybich resztek... Aż zgłodniałem!"

    Czegoś mi tu brakuje, hmmm... A właśnie, gdzie barierki? No? Czy ktoś zatwierdzał bezpieczeństwo    tego obiektu? Jak tak można...

   I co się patrzysz? Na co czekasz? Bierz wędkę i wyciągaj te ryby bo głodny już jestem...

    "Ej, nie, nie, nie... Inaczej, od dołu się wbija a nie z boku..."

 "O! Coś brało! Widziałeś?"

 "Dobra, to ja sobie poleżę bo mi łapeczki zdrętwiały z tych emocji."

"O, znowu nic... Mówiłem, że źle zacinasz i za szybko zwijasz..."

"Może zamiast robić mi te durne zdjęcia weźmiesz wędkę? Bo tak to wiesz, będzie dupa a nie kolacja..."

 "Hau, hau! Widziałem szczupaka! Serio! O tam!"

 "Eeee nieeee to była kaczka... Bez sensu to całe łowienie, spadam, nic tu po mnie, zawijam do domu."