poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Weekend na pomoście, część pierwsza...

Samochód jak zwykle załadowany prawie po sam dach wedle magicznej, niepisanej zasady, pakuj ile kto chce bo to kombi więc wszystko jakoś się upcha. Przecież nikt się nie będzie ograniczać i pakować racjonalnie tylko tego co najpotrzebniejsze, w końcu jedziemy na weekend i te wszystkie bluzki i spodnie na pewno się przydadzą nie mówiąc już o... A co ja będę pisać, przecież każdy dobrze wie jak to jest. Za każdym razem dochodzę do tego samego wniosku - następnym razem wezmę połowę. Podejrzewam, że kiedyś mi się to uda...


Po odstaniu swojego w piątkowych korkach rozpędzamy się i lecimy rakietą prosto do zielonych płuc Polski zostawiając za sobą leniwie znikające za horyzontem Słońce.

  


 
 Sobota od rana w słońcu skąpana. Miękka wiosenna trawa pod stopami córki młynarza. Ziemia już nagrzana wiosennym słońcem, można biegać na bosaka po działce!



Był pomysł, żebyśmy dla odmiany skorzystać z sąsiedniego pomostu ale zanim rozbiliśmy nasz obóz wędkarski trzeba było dobrze to przemyśleć i go chociażby zmierzyć. Wszerz i wzdłuż, bardzo dokładnie stopa za stopą... Bo jak już się przenosić to na większy a nie na mniejszy (nawet jeśli o niewiele no ale takie zasady). Koniec końców zostaliśmy na "naszym" starym pomoście.


Gdzie nie spojrzeć widać jeszcze ślady zostawione przez jesień...


Krótki rękawek, gołe stopy... Ciepły wiatr niosący śpiew ptaków, gorące promienie słońca, wiosnę czuć, słychać i widać. Na północy zielenienie przychodzi nieco później. W Warszawie już rosną porządne liście a tutaj jeszcze są w powijakach, pączki rozwijają się powoli nie śpiesząc się nigdzie.

 
Ambona. Jak taka chatka Puchatka. Ciekawe jaki z niej jest widok ale podejrzewam, że wart obejścia jeziora, żeby na nią wejść.



    Oko w oko z obiektywem.



Na przeciwległym brzegu dwaj mieszkańcy Wejsunka. Łabędź i kormoran okupujący resztki zniszczonego pomostu.

    Pyk pstryk, mam cię! Myślał, że mi ucieknie. Nic z tego, byłam szybsza.



Wędka przezbrojona. Wobler zdjęty, spławik założony, można nadziewać robaka... A fachowo mówiąc, żywą przynętę, mady białe. Białe grubaski przez tydzień chłodziły się w lodówce wcinając otręby i jabłko. Mnie akurat one nie obrzydzają. Najważniejsze, że nie gryzą.



Na pulchną przynętę skusiła się mała ale łapczywa płotka. Akcja ratunkowa przebiegła szybko i sprawnie, wypięłam maleństwo, dałam jej buziaczka i wypuściłam do domu...


Długo nic się nie działo, spławik tylko dryfował znoszony przez wiatr.Co i raz przynętę wyskubywały jakieś maleńki narybek... Aż w końcu spławik znikną pod powierzchnią wciągnięty przez kolejną małą płotkę. Procedura ratunkowa była taka sama zarówno w tym jak i w kolejnych dwóch razach...


Rybitwa patrolująca brzegi jeziora.


Słońce schodzące co raz niżej ozłaca swoimi promieniami nie tylko trzciny... Świat nabiera ciepłych odcieni, wiatr ucicha aż w końcu zanika całkowicie jakby szykował się spać...
 

Wraz z nadchodzącym wieczorem nadchodzi chmara komarów. Na szczęście są jeszcze na tyle małe, że nie gryzą. A z każdą chwilą było ich co raz więcej i więcej... A dym z papierosa wcale im nie przeszkadzał.



Krzysiek szukając kaczora w trzcinach natkną się na dryfującą puszkę browaru.... Nie byłoby w tym nic dziwnego bo śmieci niestety wszędzie jest pełno a puszki po piwie to dość częsty widok nad jeziorami. Ale ta była zamknięta. Wyciągną ją i ku naszemu zdziwieniu puszka była cała. Żubr lekko zagloniony i wyblakły ale cały no i przeterminowany tylko o 4 miesiące! Nie piliśmy. Ale puszkę zabraliśmy. Kto by pomyślał, że idąc na ryby można złowić żubra...



Po powrocie z pomostu spędziliśmy długi wieczór na tarasie. Ciepłe powietrze, światło świec, lekki wiaterek a w oddali rechotanie żab na mokradłach...


A w następnym poście fotorelacja z niedzieli...

4 komentarze:

  1. Super, jeszcze nigdy nie byłam na Mazurach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto (minimum raz) odwiedzić krainę tysiąca jezior :)

      Usuń
  2. Mazury są najpiękniejsze <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie, radykalna ale bardzo trafna opinia :)

      Usuń